CHOMIKOWANIE!!!
K.... mać! Ale ciężko dzisiaj się jeździło!
Kto by pomyślał, że ja, taki wytrawny kolarz, będę dziś się tak męczyć na trenażerze?! o_0
Kupiłem super sprzęt na Allegro. Normalnie 1646 złotych kosztował! Że o 48 groszach już nie wspomnę. Ludzie! Przez miesiąc żarłem tylko kilogram ziemi dziennie, by odłożyć na te cacko!
I wreszcie!!!
Wspaniały, błyszczący w blasku żarówek z żyrandola trenażer... zajął sztandarowe miejsce w moim pokoju!
Wypiłem litr Powerade'a, zarzuciłem słuchawki na uszy (Michał Wiśniewski - "Żadnych granic"), włączyłem w TV na video mój ulubiony wyścig (Tour de France z 1928 roku), no i ogień!!! :D
Pierwsze 200 metrów było całkiem fajne! Ustawiłem maksymalny opór (aż mam wklęśnięcie w parkiecie od nacisku) i grzałem ze średnię 4,5 km/h! Później zmniejszyłem nieco opór...
Jechałem nieco szybciej...
Jak już miałem na zegarze 400 metrów to pomyślałem, że sprawdzę swoją maks kadencję... Dałem więc na najniższy opór, ustawiłem też za plecami cztery wentylatory na max moc! :D
Mówię Wam, ale grzałem!!! Downhill się chowa!!! hehe
No ale, by nie było za pięknie... to muszę się przyznać, iż również w moim przypadku sprawdziło się stare porzekadło... WSZYSTKO CO PIĘKNE KIEDYŚ SIĘ KOŃCZY - no i się skończyło. :/
Miałem już na zegarze 87 km/h, sąsiad zaczął walić kijem od mopa w sufit (chyba za bardzo hałasowałem :D), a ja... No cóż. Mój trenażer niestety się rozpadł! :D
Wjechałem kołami na dywan (nowy perski, kupiłem u Stacha na straganie za 18 zł, kobieta mnie zabije jak zobaczy co z niego zostało...), złapałem przyczepność i niestety...
Jak przyp.... głową w kaloryfer, tak już wiedziałem, że trening na dziś się skończył! :/
(Dobrze, że miałem kask! :D Widać na trenażer też trzeba hehe)
No cóż...
Może podczas następnej jazdy będzie lepiej. Teraz niestety muszę leczyć kontuzję, bo mam pękniętą żuchwę w ośmiu miejscach! :(
Nie wiem, jak będę wpieprzać glebę teraz... ;(
Po dzisiejszym dniu wiem jedno!
RESPECT DLA DYWANOWCÓW!
ROLECZKA RZĄDZI!!! :D