Dzisiaj pierwsze metry po
Nie pisałem o tym, ale niestety po moim ostatnim wyczynie strasznie źle się poczułem. Nie mogłem na drugi dzień chodzić!
Jak wstałem z łóżka, poszedłem zobaczyć co tam na naszej planecie Ziemia słychać...
Nie minęło 5 minut i nagle... jak mnie k...a w krzyżu strzeliło... Myślałem, że umrę z bólu :(
Zabrała mnie karetka do przychodni w Ziemięcinie...
Lekarz powiedział, że nie powinienem jeździć tak długich dystansów na rowerze, a już tym bardziej nie powinienem tego robić wioząc dwudziestokilowy wór ziemi.
Powiedziałem mu: "to, co k...a! Taczką mam jeździć?!"
Popatrzył na mnie dziwnie tylko.
Okazało się, że stan mój był na tyle poważny, by przetransportować mnie do szpitala w Łańcucie im. Ojca Dyrektora. Pobyt tam był straszny...
Grunt, że wróciłem.
Powoli zaczynam jeździć i wracam do formy.
To się liczy!